
Photo by Robin Worrall on Unsplash
W zeszłym miesiącu najmłodszy senator USA, Josh Hawley, złożył projekt ustawy SMART (ang. Social Media Addiction Reduction Technology). Celem ustawy jest zrobienie czegoś ze szkodliwymi skutkami uzależnienia od mediów społecznościowych.
Co wniesie ten projekt? Według mediów zmieniłby się sposób, w jaki firmy takie jak Facebook, Twitter i Google radzą sobie z klientami. Nie jest bowiem tajemnicą, że media społecznościowe są projektowane świadomie i celowo, aby wykształcić pewne nawyki u użytkowników.
Tak zwane „darmowe” media zarabiają na sprzedaży reklam, a reklama jest bezwartościowa, jeżeli nikt jej nie zobaczy, dlatego ich wynik zależy od tego, jak mocno i na jak długo przyklejają twoje gałki oczne do swoich stron. Te „darmowe” media mają też rzesze specjalistów — psychologów, ekspertów od mediów i inżynierów oprogramowania — których pełnoetatowa praca polega na wyciskaniu z ciebie dodatkowej minuty, lub dwóch, uwagi każdego dnia, niezależnie od tego, co jeszcze dzieje się w twoim życiu.
Pisząc na stronie internetowej czasopisma poświęconego religii i życiu publicznemu First Things, Jon Schweppe mówi, że ustawa SMART może nie jest jedynym lekarstwem na wszystkie nasze problemy z mediami społecznościowymi, ale jest krokiem we właściwym kierunku. Zabroniłaby pewnych praktyk, które są obecnie powszechne, w tym takiej, która zawsze przypomina mi o tym, jak może wyglądać życie w piekle: niekończąca się strona internetowa.
Od kiedy ludzie po raz pierwszy zorientowali się, jak umożliwić przewijanie strony internetowej, zaczęło się. Zawsze można było dotrzeć do końca i znaleźć przydatne rzeczy, takie jak np. kto to napisał lub inne informacje na temat nagłówka czy treści. Cóż, to już nie zawsze się zdarza. Niekończąca się strona internetowa stawia biednego, skończonego śmiertelnika przeciwko praktycznie nieograniczonym zasobom maszyny mogącej wymyślić tak dużo słodyczy dla oka, ile tylko się pragnie. Ty nie przestajesz przewijać, a strona nie przestanie pokazywać Ci nowych rzeczy.
Ta szczególna cecha przypomina mi fragment Lwa, czarownicy i szafy C.S. Lewisa z cukierkiem, bohaterem, o nazwie Turkish Delight. Zła wiedźma królowa Narnii zaoferowała chłopcu Edmundowi jego ulubiony rodzaj słodyczy, aby przekonać go do zdradzenia swoich przyjaciół. Cukierek, który mu ofiarowała był zaczarowany tak, że ktokolwiek go zjadł, zawsze chciał więcej, a „nawet, gdyby mu było wolno, jadłby je dalej, aż do śmierci”. Bez względu na to, ile czasu tracisz na niekończącej się stronie internetowej, zawsze znajdziesz tam więcej.
Projekt ustawy SMART dawałby użytkownikom realistyczną opcję dobrowolnego ograniczenia korzystania z mediów społecznościowych za pomocą dziennych liczników czasu, zabronienia systemu „odznak” (co jest ewidentnie rodzajem specjalnej funkcji uprzywilejowanej, która nagradza zagorzałych użytkowników i zachęca ich jeszcze bardziej) i zabroni lub zmodyfikuje inne uzależniające funkcje.
John Thomas z Federalist postrzega ustawę SMART jako pierwszy krok będący punktem zwrotnym w historii mediów społecznościowych. Porównuje to do paryskiej reakcji na jaskrawe plakaty reklamowe, które umożliwił nowy wówczas proces litografii w latach 60-tych XIX wieku. Wkrótce duży procent wszystkich dostępnych pionowych powierzchni płaskich był pokryty plakatami, a władze miasta postanowiły uregulować sposób i miejsce wystawiania plakatów.
Może to być moment, w którym obywatele USA przestaną załamywać ręce i mówić, że nic nie można zrobić w obliczu narastającej depresji wśród nastolatków i innych niebezpiecznych skutków mediów społecznościowych i zaczną działać. Jak jednak zauważa Thomas, niewiele organizacji zajmuje akcja kontroli mediów społecznościowych.
Może to wynikać z tego, że zagrożenia, jakie media społecznościowe stanowią dla zdrowia psychicznego są podstępne i stopniowe, a nie nagłe i katastrofalne. Załóżmy, że każda osoba ma wewnętrzny limit mediów społecznościowych: powiedzmy, że po obejrzeniu X godzin mediów społecznościowych (a X byłoby różne dla każdej osoby), Twój mózg by dosłownie eksplodował, co zakończyłoby się śmiercią. Cóż, można się założyć, że po dwóch lub trzech takich incydentach rządy dopadłyby Facebooka, Google i firmy stosując wszelkiego rodzaju ograniczenia, włącznie z całkowitym zakazem.
Ale niczyje mózgi nie eksplodują od przeglądania zbyt dużej ilości Facebooka. Negatywne konsekwencje korzystania z mediów społecznościowych są znacznie mniej oczywiste, ale mimo to są realne. Nawet najbardziej tragiczne przypadki samobójstw nastolatków, które wynikają z prześladowań rówieśniczych w mediach społecznościowych, można zrzucić nie tylko na media, ale także na okrucieństwo innych nastolatków. Niemniej anonimowość i łatwość korzystania z mediów społecznościowych, mogą zmienić całkiem dobre osoby w odrażające potwory.
Niektórzy sprzeciwiają się ustawie SMART i podobnym przepisom dotyczącym zasady wolnego rynku postulując, że rząd tylko pogorszy sytuację za pomocą takiego ustawodawstwa. Poniekąd mogą mieć rację, niemniej głupotą jest przyjmowanie hiper libertariańskiego stanowiska, że jeśli usługa jest zła, ludzie po prostu nie powinni jej używać. Dawniej, kiedy zwykłe szkło było używane do przednich szyb samochodowych, i zmieniało się ono w długie, ostre jak brzytwa odłamki, które odcinały głowy wielu kierowcom, Kongres zaprosił Henry’ego Forda do złożenia zeznań na temat proponowanego prawa, które wymagałoby użycia droższego, bezpiecznego szkła w przednich szybach. Podobno Ford powiedział: „Zajmuję się produkcją samochodów, a nie ratowaniem życia”.
Kiedy Mark Zuckerberg nie tak dawno zeznawał przed Kongresem, był na tyle opanowany, by nie używać podobnych sformułowań. Jednak jeśli w końcu nadejdzie dzień, w którym wybrani przez nas urzędnicy w końcu postanowią coś zrobić ze szkodliwymi skutkami mediów społecznościowych, wydarzy się jedna z dwóch rzeczy (lub ich kombinacja): albo firmy zajmujące się mediami społecznościowymi będą musiały wyprzedzić proponowaną legislację i wprowadzić rzeczywiste, wymierne reformy i udowodnić, że działają, albo będą musiały zmienić swoje postępowanie zgodnie z przepisami, które na siebie sprowadziły.
Mam nadzieję, że firmy wymyślą przejrzysty i skuteczny sposób samoregulacji. Ale wybór należy do nich i jeśli zlekceważą ustawę SMART i uznają, że mają moc, by zdusić taką regulację, mogą się spotkać z bolesną niespodziankę.
Na podstawie artykułu Karla D. Stephana opublikowanego na blogu http://engineeringethicsblog.blogspot.com/